Tego dnia wyruszamy sami pozwiedzać. Po paru godzinach spędzonych w Belfaście jedziemy pociągiem do położonego niedaleko nad morzem Bangoru. Jest nadal chłodno ale przynajmniej nie pada. Plaża raczej średnia, ale to przecież nie Chorwacja:) Zamiast złotego piasku mnóstwo skał i jeszcze więcej trawy. Wydaje się że trawniki wyrastają tu na wszystkim, nawet na kamieniach - w końcu jesteśmy na Zielonej Wyspie. Mijamy kilka starych kościołów i lądujemy w parku, po którym biegają bażanty czy jakieś inne ptaszyska. Popołudniu wracamy do Belfastu, zmęczeni ale zadowoleni